"... Na uwage zasluguje fakt, ze prawdopodobnie kilka osob zmarlo po dotknieciu slimaka. Niby niz a zla fama juz poszla.W zwiazku z tym, ze kilka osob zadlawilo sie kurczakiem, nalezy zakazac sprzedazy rowniez.A swoja droga to jak to jest z tym zagrozeniem od slimakow. Juz ktorys raz spotykam sie z tym i dotyczy to zjedzenia niedogotowanych slimakow. Ale o dotykaniu jakos nigdy nic nie bylo.Podsumowujac nalezy sei zwrocic do Ministerstwa Pracy o uznanie hodowli slimakow za zagrazajaca zyciu i moze wczesniejsza emeryturka????"
Odp.:
Niestety to byłoby za piękne z tą wcześniejszą emeryturką. Z tego co mi wiadomo jest problem z uznaniem hodowli ślimaka w Polsce jako osobną samodzielną hodowlę. Trzeba mieć gospodarstwo rolne by legalnie funkcjonować z takiego typu Fermą, mieć zgłoszoną i nie borykać się z trudnościami biurokratycznymi. Takie niusy jak w artykule rozchodzą się migiem i jest dobrym argumentem, dla tych osób dla których hodowla ślimaka jest niewygodna. Ludzie potrafią sobie utrudniać życie i nakręcać spiralę paranoi. Nie przeczę, że nie ma takiego zjawisk, ale to dzieje się w Ameryce i pokazane ślimaki afrykańskie to dzikie stworzenia, zmutowana genetycznie odmiana, która nie ma nic wspólnego z tą hodowlaną jadalną na potrzeby gastronomii. Nie mylmy pojęć. Co do niedogotowanych ślimaków i problemów z tym związanych to jak ze wszystkim co nadaję się do spożycia. Jak źle przyrządzimy to będą kłopoty trawienne. Ślimak jadalny jest bardzo bogaty w białko i nawet wyśmienicie przygotowany, zjedzony w dużych ilościach to kuracja wstrząsowa dla żołądka. Dlatego też nie najadamy się nim jako daniem obiadowym, a w postaci przekąsek np. do piwa lub szampana, albo jako przystawka by pobudzić kubki smakowe przed daniem głównym.
Wszystko z umiarem, a biorąc się za produkty typu ślimak jadalny czy to maxima czy muller, czy nawet winniczek miejmy pojęcie o ich przyrządzaniu, to podstawa uniknięcia rewolucji żołądkowych. Pozdrawiam smakoszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz