Wklejam jak obiecałam wypowiedz aktywnej blogowiczki i początkującej hodowczyni ślimaka jadalnego.Oczywiście to tylko istotny fragment, by nie zanudzać innych, a zarazem rzeczywiste porównanie do tego co jest napisane w teorii i co opowiadają ludzie tylko chwalący ten biznes:
"...Jak tak zaglądam do starszych postów i wypowiedzi na blogu,to jednak My
Polacy to jesteśmy strasznie nieufni i węszymy podstęp jak ktoś nam
dobrze doradza.Nawiązuje do wypowiedzi osób które nie wierzą ,że hodowla
jest mało opłacalna .Może mój przykład,nie liczyłam na zarobek w
pierwszym roku ,ale moja inwestycja nie ma końca .To co wydałam na zakup
10 000 reproduktorów,karma ,woda,prąd,praca,to nie koniec ,inwestować
należy dalej.Tylko zadaję sobie pytanie ,czy warto...Np.z 300 kg
zebranych ślimaków (a były oceniane jako bardzo ,bardzo piękne już w
sierpniu)do sprzedaży nadawało się ...16kg.Z 300 kg każdy ślimak został
zważony przez odbiorcę i jeśli nie osiągnął 7gr po wysuszeniu, nie
nadawał się do spożycia.Pisze o tym ,że to na prawdę nie jest takie
proste sprzedać to co się wyhoduje....
Doceniam bardzo, to co pani pisze na blogu .Szczera ,bardzo realna i merytoryczna wypowiedź jest naprawdę nieoceniona.."
Tu od razy dodaję, że u każdego jest inaczej, inne przygotowanie, czas rozpoczęcia sezonu też ma znaczenie, ale wiadomo że w pierwszym roku nie jesteśmy tacy mądrzy jak w drugim czy trzecim sezonie.
Dlatego nie należy podchodzić do tego z pesymizmem, zrażać się, ale mieć świadomość wypadków losowych i psikusów jakie płata nam natura.Postęp technologi zawsze będzie w jakimś większy stopniu uzależniony od niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz