wtorek, 9 października 2012

Chińskie ślimaki i japońskie też są, jadalne, chyba

CHIŃSKIE
Jedzenie ślimaków chińskich jest dość skomplikowane. Należy zawartość ugnieść pałeczkami, a następnie ją wyssać. 
  Nigdy nie spotkałam się z takim ślimakiem wizualnie.Nie wygląda apetycznie, ale podobno smakuje wyśmienicie.
Najważniejszym aspektem w medycynie chińskiej jest jedzenie.
Kucharz na dworze cesarza był najważniejszą osobą, zaraz po samym władcy. Chińczycy od dawna już są świadomi wpływu jedzenia na nasze zdrowie i samopoczucie. Wiedzą też, że nastrój przygotowującego, jak i spożywającego, ma ogromny wpływ na jakość przyswajanego pożywienia. Umiejętne łączenie smaków i przypraw może mieć zbawienny wpływ, natomiast przygotowywanie jedzenia w pośpiechu i byle jak, jest tragiczne w skutkach. Dlatego właśnie kucharz był najważniejszy. To on, a nie lekarz, utrzymywał Cesarza przy zdrowiu. Zamiast leczyć, zapobiegał.
JAPOŃSKIE

W Guillin kuchnia jest piekielnie ostra, i to nie na żarty. Na tarasach ryżowych można zjeść ryż zapiekany w bambusie. W Yangshuo ciepłe bułeczki gotowane na parze i ślimaki (jak pokazane na zdjęciu wyżej).

Natomiast w Japonii śledzi w supermarkecie nie uraczysz, niestety. Japończycy ich nie lubią, mówią, że śmierdzą... rybą! Ale za to mamy frutti di mare. W polskich restauracjach słono się za nie płaci, a tu mamy je na wyciągnięcie ręki za "grosze".
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz