Troszkę zaniedbałam mojego bloga, ale tylko troszkę....
Wracam do pisania na bieżąco co dzieje się u naszych ślimaczków.
Po kolei...a więc tak, otrzymałam pytania w kwestii chowu osesków.Co prawda skończyłam na etapie rozmnażania, ale zrobię wyjątek i postaram się w paru zdaniach napisać jak wyglądało to u Nas w tamtym sezonie.Też popełniliśmy drobne błędy "wychowawcze" co miało swoje skutki...
Chcieliśmy opóznić wylęg osesków więc zostały włożone do lodówki.Niestety nikt nie sprawdził jak ona dokładnie chłodzi.Ponieważ był to pierwszy nasz sezon,staraliśmy się wykorzystywać wszystko co można z zasobów domowych by nie popadać od razu w zbyt duże koszta.
Lodówka nie chłodziła a raczej lekko mroziła i po wyciągnięciu kuwet z jajkami okazało się, że nie nadają się do niczego.Wykluły się pojedyncze sztuki.Kuwet nie było dużo, już nie pamiętam teraz dokładnie, ale ok.10 szt.
Jeśli jednak przeliczymy 10 kuwet razy średnio 15 kokonów w każdej, a były dorodne to można sobie szybciutko przeliczyć i wyobrazić na ile padliśmy osesków na samym początku......
Wniosek: Nigdy nie wkładajcie kuwet do niesprawdzonych chłodziarek, jeśli zależy Wam na każdym wyklutym jajku przy małej ilości reproduktorów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz