Witam w jesienny poranek.Troszkę miałam zajęć przez ostatnie dni, dlatego nie pisałam obszernie.Chciałam przytoczyć parę słów z e-maila od Pana zaglądającego czasami na mego bloga i komentarze.Chyba nie pogniewa się, że podzieliłam się tym z Wami drodzy blogowicze.Oto ten tekst:
"Analizując cały ,,niby rynek" i hodowlę ślimaka w PL doszedłem do
wniosku, że ci wszyscy którzy rozprowadzają matecznik i czarują ludzi na
początku sezonu tak na koniec nie chcą rozmawiać o odbiorze końcowego
tuczu.
A dzieje się dlatego tak, że oni zarabiają tylko i wyłącznie a obrocie
matecznika w kraju i dlatego jeśli coś już kupują to stawiają takie
wymogi że głowa mała a tak na prawdę poza PL to nic nie wyjeżdża. Jeśli
by było inaczej to ci co mają swoje strony w necie walczyliby o klienta i
była by tzw. konkurencja a oni odsyłają wręcz do konkurencji. Przez
najbliższe lata pewnie się nic tu nie zmieni.
Ja rozumiem, że pierwszy rok to jest na poznanie tematu, ale po tym co
się dzieje to hodowla ślimaka przez najbliższe lata raczej nie będzie
alternatywą dla PL rolnictwa..."
Odp.:
Nie wiem czy to własne stwierdzenie praktyczne, czy przytoczone przez kogoś z internetu, ale część z tego co Pan podał po prawda.Dlatego cały czas powtarzam, że lepiej na początek mniej, taniej, rozruchowo jak to mówią, niż od razu dużo i potem płacz po sezonie, bo co zrobić ze ślimakiem? gdzie? za ile?
Po dwóch sezonach wyklaruje się i biznes sam odpowie na Nasze wątpliwości i pytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz